7/27/2012

Problem 1.0

Dzień 1, 12.30

Louis obudził się jak zwykle, późno. Josh chrapał w najlepsze na podłodze w salonie. Wczorajszego wieczoru nie miał siły, by wrócić do siebie. Louis przyzwyczaił się do widoku jego zaślinionej twarzy wtulającej się w niezbyt czystą wykładzinę. No cóż, Josh nie należał do tych bardzo zadbanych i ułożonych facetów.
Poznali się rok temu w pracy, a potem okazało się, że są sąsiadami. Bardzo dobrze się dogadywali. Oczywiście nie byli najlepszymi przyjaciółmi, zwierzającymi się z problemów. Byli po prostu bardzo dobrymi kumplami wychodzącymi na imprezy i tak zostało.

Lou wstał i ospale powlókł się do łazienki, w której wziął ciepły prysznic. Potem zdecydował się na zrobienie szybkiego śniadania w postaci płatków i odprawienie Josh’a do domu. Kiedy już poczuł się swobodnie w swoim pustym mieszkaniu, wyjął z szuflady list nastolatka i ponownie go przeczytał. Przypomniał sobie, że dziś czeka go kolejna niespodzianka.
Zaczął zastanawiać się co właściwie chce mu przekazać ten dzieciak. Nie podał liczby listów, ale napisał, że będą cztery historie, obracające jego życie o 360 stopni. Louis nie wiedział czy ma się bać, czy niecierpliwić. Jak na razie wszystko było tajemnicze.

Tomlinson zarzucił płaszcz i wziąwszy portfel, wyszedł do sklepu. Kupił kurczaka i zamierzał podzielić się nim z Josh’em jeszcze przed wspólnym wyjściem do pracy. Kupił gotowe kanapki i dwie butelki wody. Na pewno zgłodnieje i wróci do domu zbyt późno, by przygotowywać kolacje.
Louis był młodym pracownikiem jednej z wielu galerii handlowych w Londynie. Na razie nie miał stałego miejsca pracy. Pomagał w pojedynczych sklepach; czasem kogoś zastępował; sprzątał; rozdawał ulotki; był kelnerem w kawiarenkach i oczywiście sprawdzał szafki. Kilka długich rzędów, które rzadko były wykorzystywane. A jednak ktoś postanowił zmienić ich los. Szesnastolatek o nieznanym nazwisku, niewiadomo skąd.

Gdy wybiła 15.00 przyjaciele zasiedli do stołu ładując baterie. Josh jadł rękoma, brudząc wszystko i nie zwracając uwagi na to, że kawałki jedzenia spadają mu z talerza. Za to Tomlinson miał obok siebie serwetkę i sztućce. Wcale nie był elegancikiem, ale nie lubił niechlujnego jedzenia. Mógł mieć bałagan w całym domu, ale przy stole zawsze musiało być czysto.
Szatyn z niepokojem patrzył na zegarek. Chciał już dotrzeć na miejsce pracy, zrobić swoje i zaczekać aż wszyscy wyjdą, by móc otworzyć szafkę numer 13. Niestety Josh’owi w ogóle się nie spieszyło. Ten chłopak nie lubił pracy i zwykle się spóźniał. Louis nie zwracał mu uwagi, ale w tym momencie jego ślamazarstwo stawało się uciążliwe.
- Czy możemy już wychodzić? – zapytał wiercąc się na stołku.
- Spokojnie, spokojnie. Zdążymy.
Lou ponownie spojrzał na zegarek i skrzywił się. Mieli 10 minut do wyjścia, a galeria znajdowała się pół godziny drogi stąd. Josh zauważył niepokój na jego twarzy.
- Okay, idź już. – burknął. – Dojadę sam, przecież nie jestem dzieckiem.
Louis mógłby się z tym kłócić, ale skorzystał z okazji, zanim przyjaciel się rozmyślił.
- Do zobaczenia potem…
- Chyba jutro… dziś będę w zupełnie innej części niż ty.
- Oh, więc do jutra! – zawołał i wyszedł pospiesznie z mieszkania.
Zbiegł schodami na sam dół i zatrzymał się. Zapomniał o kluczach. Tym razem postanowił użyć windy. Po paru sekundach wbiegł do mieszkania i wpadł na Josh’a idącego z piwem do salonu.
- Hej! Miałeś tylko skończyć jedzenie!
- Wyluzuj, wyluzuj.
Szatyn wywrócił oczyma i zabrał klucze.
- Nie zapomnij zamknąć mieszkania. – upomniał go i wyszedł.

23.52

Centrum opustoszało i sprawiało wrażenie spokojnej świątyni, w której jak echo odbijały się dźwięki szurania mioteł lub huczenia odkurzaczy. Louis jak co wieczór udał się na sam dół galerii i zamiast od razu otworzyć szafkę 13. specjalnie otwierał inne, budując napięcie i pozwalając swojej ciekawości rosnąc i rosnąć. Lubił takie dni kiedy na końcu osiągał swój cel. Wszystko wtedy przestawało być nudne. Wykonywał swoją pracę wiedząc, że na sam koniec otrzyma coś na co długo czekał.
Dotarł do tajemniczego schowka i na wszelki wypadek upewnił się, że jest zamknięty. Tak było. Pobiegł do skrzynki i zabrał odpowiedni klucz, który po otworzeniu szafki schował do kieszeni. O to prosił go nastolatek.

Wyjął kopertę, ale zanim ją otworzył ruszył do męskiej toalety. Tam nikt mu nie przeszkodzi. Opuścił deskę i usiadł, rozdzierając papier i wyjmując ze środka kartkę.

Drogi Nieznajomy!

Mam nadzieję, że na pewno czytasz ten list, a nie wyrzuciłeś go tak jak (może) poprzedni.
W każdym razie nie będę pisał niepotrzebnych rzeczy, bo coś Ci obiecałem, tak?
Tak.

Lubię dużo jeść. Wciąż czuję się głodny, nienasycony i mogę pochłaniać duże ilości, które potem i tak znikają. Nie wiem czy już się zastanawiasz co mam na myśli. Są różne przyczyny mojej choroby, ale przede wszystkim konflikty rodzinne. O tym w innym liście.

 Ja, Harry mam bulimię. Nie radzę sobie z tym, choć z boku może to wyglądać na łatwe do opanowania.
Zacznijmy od początku:

Siedzę na kanapie w salonie i niesamowicie się nudzę, smucę, stresuje lub niepokoje. To są różne powody, które wywołują u mnie głód. Idę do lodówki i zabieram coś do przekąszenia. Potem wracam i znów coś biorę. Siedzę na kanapie i czuje, że to jest zły* dzień. Znów coś biorę i obżeram się czym popadnie. Jestem przygnębiony i ociężały. Na myśl przychodzi mi pewne wspomnienie, więc idę do łazienki zmuszając się do wymiotów. Wyrzucam z siebie wszystko czując niesamowitą ulgę. Czasami jest tak wspaniała, że obżeram się ponownie, by powtórzyć tą czynność. Błędne koło, Panie Nieznajomy.

Ale wiesz co jest najgorsze? Pomimo ulgi, o której Ci napisałem – to boli. Ponieważ to jest choroba, przede wszystkim psychiczna. Bolą wspomnienia i uczucie, które przychodzi wraz z nimi.

Czuje się coraz gorzej. Codziennie rano widzę w lustrze kogoś innego, kim nie byłem, ale się stałem. Gdzie się podział ten roześmiany i zdrowy dzieciak z lokami? No widzisz… ktoś zabrał tą część mnie.

Bóle głowy, sucha skóra, zmęczenie, odwodnienie, niepokój, dyskomfort, zaburzenia równowagi, opuchnięte policzki, poczucie wstydu i stan depresyjny. To są tylko niektóre skutki tego co z sobą robię.

Wiesz… nie ograniczam się tylko do prowokowania wymiotów. Stosuje także środki przeczyszczające i odwadniające. I najgłupsze jest to, że wiem jakie to złe. Mimo to, nie przestaje. Uzależniłem się.

Do zobaczenia w następnym liście.


Twój Problem.

Louis gwałtownie podniósł się z sedesu wyobrażając sobie wymiotującego nastolatka. Znajdował się dokładnie w takim samym miejscu w jakim on mógł być teraz.

__________________________________
*Większość ludzi dotkniętych bulimią dzieli dni na dobre i złe. Dobre to te, w których nie czują przymusu objadania się, a złe kiedy nie mogą powstrzymać łaknienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz